Margaret Rogerson „Magia Cierni” - PRZEDPREMIEROWO


– Zapalenie mózgu, panno Scrivener – wyjaśnił cierpliwie. – To częsta przypadłość wśród kobiet, które czytają powieści.

„Magia Cierni” autorstwa Margaret Rogerson to niezwykle lekka, przyjemna i wciągająca lektura z gatunku fantasy. Polecam ją głównie tym, którzy lubią, gdy w książkach szary i banalny świat miesza się z tym bardziej magicznym i tajemniczym. Znajdziecie w niej mnóstwo świetnej zabawy, sporo śmiechu oraz zwrotów akcji. Gwarantuję, będziecie żałować, że tak szybko dobrnęliście do ostatniej strony!

Nie, to niemożliwe. Grymuary przemieniały się malefikty tylko, jeśli zostały uszkodzone.

Zanim przejdę do krótkiej charakterystyki głównych bohaterów, muszę wspomnieć o świecie przedstawionym, jaki prezentuje nam Autorka. Otóż najważniejszymi miejscami są tu Biblioteki,  w których składowane są grymuary – magiczne księgi spisane przez czarowników. Trzeba jednak uważać, co się przy nich mówi i robi, bo sprowokowane, gotowe są w każdej chwili zamienić się w groźne i ociekające rządzą mordu potwory zwane malefiktami. Nowicjusze, czyli początkujący bibliotekarze, dbają o to, by księgi otrzymywały jak najlepszą opiekę, doglądają ich, a nawet, gdy trzeba, poprawiają im humor:   

Tysiące grymuarów wokoło spało spokojnie, pochrapując, aż aksamitne wstążki fruwały nad ich kartkami. Nieopodal, w szklanej gablocie, księga czwartej klasy zatytułowana Florilegium Lorda Fustiana odchrząknęła wyniośle, próbując przyciągnąć jej uwagę. Trzeba jej było prawić na głos komplement co najmniej raz dziennie, w przeciwnym wypadku zatrzaskiwała się jak małż i nie dawała się otworzyć przez całe lata.

Główną bohaterką powieści jest Elisabeth – sierota, od małego wychowywana w Bibliotece. Dziewczyna marzy o tym, aby kiedyś zostać strażniczką – jest to jedno z ważniejszych stanowisk, jakie może objąć nowicjusz. Niestety przez niefortunny splot wydarzeń musi porzucić plany i stanąć do walki ze złem, by ochronić ludzkość przed zagładą. W ten sposób jej ścieżki krzyżują się z Nathanielem – młodym i przystojnym magistrem magii – oraz jego sługą, demonem Silasem. Obaj panowie są bez wątpienia świetnymi postaciami, które raz za razem przyprawiają czytelnika o szybsze bicie serca bądź wywołują głośny śmiech.

– Dlaczego tak na mnie patrzysz? – zapytał czarownik.
– Użył pan demonicznej inkantacji, żeby spakować moje pończochy!
Uniósł brew.
– Masz rację, to nie brzmi jak coś, co zrobiłby zły czarnoksiężnik z prawdziwego zdarzenia. Następnym razem ich nie poskładam.

Ogromnym atutem powieści zdecydowanie są wciągające opisy magii oraz walk, bohaterowie, ciekawy i oryginalny obraz świata, ale tym, co urzekło mnie najbardziej, jest wykorzystanie książek jako obiekty magiczne. Czy to nie cudowne?! Polubiłam też zawarty w niej humor, a także urzekającą, powoli rozwijającą się miłosną relację pomiędzy Elisabeth i Nathanielem, którzy na pierwszy rzut oka powinni trzymać się od siebie z daleka – czarownicy nie są materiałami na partnerów dla bibliotekarzy i odwrotnie, ale cóż począć, kiedy trafia nas strzała amora? :) Wartą uwagi jest również postać Silasa – demonicznego przyjaciela naszego magistra magii, a właściwie sługi, bo takie oficjalnie pełni stanowisko. Natomiast więź mężczyzn znacznie poza nią wykracza. Są przyjaciółmi, a nawet pokusiłabym się o określenie ich rodziną. Dużego plusa daję również za zakończenie, które bardzo mi się podobało, ale o tym zamilknę, bo nikt nie lubi spoilerów!

– Naprawdę powinieneś nauczyć się samemu robić różne rzeczy, panie – stwierdził sługa. – Dobrze byłoby, na przykład, gdybyś umiał sam zawiązać sobie krawat, albo chociaż raz zdołał włożyć płaszcz na właściwą stronę…

Co mi się nie podobało? Na pewno nie jestem usatysfakcjonowana wyjaśnieniem niezwykłych zdolności Elisabeth. Były przedstawione bardziej jako domysły niż fakt i zostały wplecione dosłownie w dwóch, trzech zdaniach w niezobowiązującą rozmowę. Oczekiwałam dowiedzieć się więcej! Za mały minus uznałabym też to, że powieść napisano w narracji trzecioosobowej, chociaż aż się prosiło o pierwszoosobową. Wydaje mi się, że Autorka utrudniła sobie zadanie, ponieważ i tak prawie wszystko było opisane oczami Elisabeth. Są to jednak tylko drobne niuanse, które nikną na tle całości. Nie czyni to powieści ani trochę mniej wartej przeczytania.

Elisabeth dorastała w Wielkiej Bibliotece, w otoczeniu magicznych ksiąg pachnących pergaminem i atramentem.

Podsumowując, gorąco zachęcam do sięgnięcia po „Magię Cierni” każdego, kto gustuje w lekkiej fantastyce z dużą dawką przygody, humoru, akcji i magii. Obiecuję świetną zabawę oraz mile spędzony czas, a także całkiem dużego, bolesnego i przyjemnego książkowego kaca. To tyle. Sięgajcie po powieść i zaczynajcie zabawę. Później mi podziękujecie :)

Przyjemnego czytania!


Powieść wydana przez:
  Wydawnictwo NieZwykłe

0 Komentarze