Fragment na dziś:
Nie
zdążyłam zareagować, kiedy upuścił torbę, wyciągnął rękę, nacisnął przycisk
zatrzymujący windę i stanął w taki sposób, że znaleźliśmy się centymetry od
siebie. Gdzieś nade mną zadźwięczał dzwonek alarmowy, światła zmieniły kolor z
białych na czerwone, a dźwigiem szarpnęło, po czym przystanęliśmy pomiędzy
piętrami.
Zamrugałam,
by przyzwyczaić wzrok do półmroku. Cholernie błękitne tęczówki Kuby nawet w
ciemności wydawały się lśnić tak intensywnie, że odniosłam wrażenie, jakby
zamierzały przewiercić mnie na wylot. Solski zbliżył się jeszcze odrobinę,
doszczętnie rozdeptując moją strefę komfortu, potem oparł dłonie po obu
stronach mojej twarzy i po prostu się we mnie wpatrywał.
Nie
rozumiałam, co chciał tym osiągnąć, ale jeżeli zamierzał namieszać mi w głowie,
to naprawdę niewiele mu brakowało. Przesunął wzrokiem po moich rozpuszczonych
włosach, następnie zatrzymał go na ustach, a ja mimowolnie zwilżyłam je
koniuszkiem języka.
Nic
więcej się nie wydarzyło. Sekundy mijały, podczas gdy my jedynie sterczeliśmy
naprzeciwko siebie i nie mówiliśmy ani słowa. Oddychaliśmy coraz szybciej,
płycej, niecierpliwiej i niech skisnę, jeśli mnie to nie podniecało. Ledwie nad
sobą panowałam, żeby go nie pocałować, jednak byłam na dziewięćdziesiąt procent
pewna, że dokładnie na to liczył. Właśnie dlatego się powstrzymałam.
0 Komentarze