Katarzyna Wierzbicka "Tajne przez magiczne" - RECENZJA

Sprawdź, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami przedszkola i co pozostaje ukryte dla zwykłych śmiertelników! W końcu tajne może oznaczać naprawdę magiczne…

Niedawno miałam przyjemność zapoznać się z najnowszą pozycją Katarzyny Wierzbickiej „Tajne przez magiczne”, czyli paranormalnym urban fantasy, którego akcja rozgrywa się w dość nietypowym miejscu. Przed Wami DZIESIĘĆ POWODÓW, dlaczego POWINNIŚCIE sięgnąć po tę książkę.


1. Fantastyka

Mój ulubiony gatunek literacki. Uwielbiam, gdy świat rzeczywisty miesza się z tym nierealnym. Tu został on przedstawiony jako tajemnicze, dziejące się za zamkniętymi drzwiami zjawiska, które stopniowo odkrywamy razem z główną bohaterką.

2. Paranormal

Nawiedzona placówka, zjawy, bóstwa i sporo nadprzyrodzonych zdarzeń. Fajne opisy pojawiających się gości z zaświatów, a do tego mistyczna otoczka i różne anormalne postacie. Czy jest strasznie? Raczej nie, bo to nie horror, ale na pewno można się pozytywnie zaskoczyć.

3. Magia

W przeróżnej formie. Mamy bohaterów władających magicznymi zdolnościami (telekineza, telepatia, tele…), mamy ukryty przed ludźmi mistyczny świat, mamy też sporo niewyjaśnionych – przynajmniej na początku – zdarzeń, mamy słowiańskie motywy. Nie jest to jednak powieść przesiąknięta magią. Stanowi ona poboczne tło, określiłabym je na zasadzie lustra: po jednej stronie istnieje zwykłe życie, a po drugiej czai się okultyzm. Jest interesująco i wciągająco.

4. Miejsce akcji

Była magiczna szkoła, i to nawet wielokrotnie, ale z magicznym przedszkolem spotkałam się pierwszy raz. Czy mi się podobało? I tak, i nie. Początkowo miałam mały problem z odnalezieniem się w nowym, wykreowanym przez autorkę świecie. Brakowało mi akcji i jakiegoś wielkiego „bum” na wstępie, a wszystko toczyło się powoli i stopniowo wprowadzało mnie w fabułę. Jestem zwolenniczką „haczyka”, który wciąga mnie od pierwszej strony i nie puszcza. Tu mi tego nieco zabrakło, ale nie zrozumcie mnie źle – nie było nudno! Było po prostu… etapowo. Gdy już przeszłam do dalszych wydarzeń, wsiąknęłam na dobre. I nie żałuję :)

5. Bohaterowie

Główne skrzypce gra Agata. W poszukiwaniu spokoju ducha rzuca dotychczasowe zajęcie i zatrudnia się jako... woźna w przedszkolu. Dziewczyna z przeszłością pełną rodzinnych zawirowań. Pomiędzy sprzątaniem klocków, zgarnianiem z talerzy kaszki manny i doglądaniem maluchów – jak się później okazuje – z mocami, stara się poukładać własne życie. Agata jest narratorką i obserwujemy wszystko z jej perspektywy.

Nie mogę też nie wspomnieć o Dawidzie – moim jasnym promyczku wśród całego szaleństwa. Polubiłam go (i jego z trudem ukryte pod koszulką mięśnie, hi, hi). Jest on dość… kontrowersyjną postacią, więc trzeba sobie samemu wyrobić o nim zdanie. Mnie urzekł.

6. Styl

Lekki, humorystyczny, dopracowany. Czytało mi się łatwo i przyjemnie, opisy były całkiem barwne i zrozumiałe, dzięki czemu nie gubiłam się w fabule. Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Kasi, choć wiem, że ma na koncie też inne wydane pozycje, ale z racji wieku zwyczajnie omijałam literaturę dziecięcą. Teraz czekam na kolejne fantastyczne pozycje autorki.  

7. Słowiańskie bóstwa

Weles, dobrze mi zresztą znany gość, bo kiedyś sama pokusiłam się o zrobienie z niego postaci w jednym z opowiadań. Identyfikowałam go zawsze jako wielkiego i groźnego Pana Zaświatów. Tutaj został przedstawiony całkiem podobnie, za to ogromny plus:

Weles […] nie miał w sobie za grosz człowieczeństwa, czułam to. Przerażał mnie mimo nienagannej uprzejmości i niezachwianego spokoju, jakie prezentował przy każdym spotkaniu. Było w tych niebieskich, jasnych jak zimowe niebo oczach coś takiego, co mroziło mnie aż do szpiku kości.

Poza nim mamy też bandę demonów, półdemony, Iskry, wampiry i inne magiczne gatunki, czyli dla każdego coś dobrego.

8. Okładka

Przepiękna grafika, Agnieszka Zawadka jak zwykle dała czadu (uwielbiam jej prace). Świetny pomysł z umieszczeniem na niej znaku Welesa, bo to właśnie on jako pierwszy zwrócił moją uwagę na powieść Kasi. Wiem, nie powinno się oceniać książki po okładce, ale kiedy to właśnie ona sprawia, że sięgamy po lekturę, warto o tym wspomnieć.

9. Emocje

Sporo żalu, złości (bohaterka często daje ujście emocjom za pomocą niewybrednego języka), czasem radość i śmiech, a do tego odrobina strachu, niedowierzanie czy szybsze bicie serca – np. na widok umięśnionego Dawida (ach!).

10. Zakończenie

Otwarte, czekające na kontynuację. Pozostawia niedosyt, ale w pozytywnym sensie, bo naprawdę czekam na więcej!

Podsumowując: „Tajne przez magiczne” to przyjemna i lekka powieść. Zdecydowanie skierowana do fanów fantastyki, wątków paranormalnych, magicznych oraz słowiańskich klimatów. Miłośnicy tajemnic i mistycznych postaci również powinni znaleźć coś dla siebie. Polecam bardzo gorąco i grzecznie czekam na ciąg dalszy. Po cichu liczę, że Kasia wprowadzi do fabuły więcej słowiańskości, bo ten wątek urzekł mnie najbardziej.

 

Ściskam i życzę przyjemnej lektury!

D. B. Foryś

 

1 Komentarze