Grażyna A. Adamska "Teksański Klan" - ROZDZIAŁ DRUGI


Rozdział 2
Carlos

Gdy tylko Nika znika mi z oczu, zdaję sobie sprawę, że nie mogę pozwolić, aby ta znajomość tak po prostu się zakończyła. Dopiero po tym, jak odprowadziłem ją wzrokiem do wyjścia, dotarło do mnie, że nawet nie mam jej numeru telefonu. 
Kurwa! Ale ze mnie frajer! – klnę w duchu. Jak można być takim kretynem?!
Wszystko przez ten cholerny plan nierzucania się w oczy, gdyby nie to… 
Chwytam szybko za telefon i dzwonię do Nathana. To genialny dzieciak, na pewno namierzy moją zgubę. Moją? Co ja bredzę?
– Co tam, CJ? – wita mnie zaspany głos w słuchawce. Pewnie znowu siedział do północy i grał, zamiast się uczyć.
– Chcę, żebyś zdobył dla mnie numer telefonu do jednej laski – mówię pośpiesznie. Po drugiej stronie zapada cisza. Wiem, co myśli. Że robię sobie z niego jaja. Ja nie interesuję się kobietami, trzymam się od nich z daleka i tak jest, było – poprawiam się. Tak było do tej pory. Oczywiście nie biorę w ogóle pod uwagę… zresztą ona się nie liczy, to jedynie układ, seks i nic poza tym. 
– Czekaj, odpalę tylko sprzęt. – Po chwili rozlega się stukanie w klawiaturę. – Kogo mam namierzyć? – odzywa się Nat, już bardziej trzeźwym głosem.
– Ma na imię Nika i właśnie siedzi w samolocie do Houston – wyjaśniam. Wyłącznie ten jeden lot jest w kierunku Teksasu. Nat wie, że kwitnę teraz na lotnisku w Atlancie. Taki był plan. Nigdy nie latam prywatnymi liniami, gdy chcę wybadać potencjalnych inwestorów w Nowym Jorku. 
– I to tyle? – Wyczuwam sarkazm w jego głosie.
– Umiesz ją znaleźć czy nie? – rzucam prowokująco. Wiem, że zaliczyłem poważną wtopę, ale jestem i tak już wkurwiony na siebie, więc nie chce mi się słuchać jeszcze jego docinek. Po prostu chcę ją namierzyć. Chcę dowiedzieć się czegoś więcej… o niej.
– Potrzebuję kilku minut – wtrąca Nat, a ja czekam i cały czas przetwarzam od początku naszą rozmowę. Nie mam pojęcia, kiedy coś się zmieniło. Nie mam pojęcia, kiedy zaczęło mi zależeć na jej opinii. Nie wiem, co takiego zrobiła lub powiedziała, że zacząłem jej się przyglądać. I nie mam na myśli tych zabójczych cycków. Kurwa! Muszą być niesamowite w dotyku. Nie! Stop! Nie zapędzaj się, CJ! Być może, nie biorąc od niej numeru telefonu, już postawiłeś na sobie krzyżyk. 
W mojej głowie pojawia się wspomnienie – moment, gdy Nika weszła do loży. Od samego początku wzbudziła moje zainteresowanie. Dlaczego? Bo się nie bała. Bo nie odwróciła wzroku od mojej twarzy. Bo nie widziałem w jej spojrzeniu przerażenia, wstrętu ani obrzydzenia. Nie, ona... Ona patrzyła na mnie z fascynacją. Tak, jakby we mnie czytała, jakby zaglądała do mojej duszy. 
Ja pierdolę! Co ja bredzę! Czytała we mnie? Zaglądała do mojej duszy?
Rozglądam się po sali. Wiem, że nie dostanę żadnej podpowiedzi od personelu. Nawet nie mam zamiaru nikogo o nic prosić. Zaraz zaczną się dopytywać, dla kogo te informacje, a ja nie chcę zwracać na siebie uwagi. Nie jestem anonimową osobą. W tej chwili nie szukam rozgłosu. Nie mogę się rzucać w oczy i dawać komukolwiek powodu do węszenia, co tutaj robię. 
– Masz już coś? – rzucam zniecierpliwiony.
– Nikogo takiego nie ma na pokładzie – odpowiada Nathan, co zbija mnie z tropu.
– Widziałem, jak wsiadała…
– Może podała ci fałszywe imię? – przerywa mi. 
Czuję, jak po plecach przechodzi mi dreszcz. 
Oszukała mnie? Nie, to nie wchodzi w grę. Czyżby była przez kogoś podstawiona? Przez moją głowę przelewa się milion scenariuszy.
– Mogę sprawdzić każdą z tych kobiet, ale to potrwa… – proponuje Nat.
– Nie – protestuję. Muszę się teraz zastanowić i skupić na biznesie. – Zajmiemy się tym, jak wrócę – mówię i się rozłączam. Znajdę ją, choćbym miał przeszukać cały Teksas. Bo tam leciała. To niemożliwe, aby coś kombinowała. Mam intuicję do takich spraw. Ona jest prawdziwa. Była ze mną szczera. Wiem to. Poza tym niczego ode mnie nie wzięła. Może podała fałszywe imię, bo się bała? Albo się przed kimś ukrywa? 
Wzdycham ciężko. Ale zrobiłem z siebie debila. „Nie zapomnij o mnie”. Kurwa mać! Pewnie pomyślała, że jestem jakimś kretynem. Mogłem chociaż wziąć od niej numer telefonu. Chłopaki mnie wyśmieją. Pablo nie da mi spokoju. On bierze numer na samym początku rozmowy, a ja gadałem z nią przez dwie godziny i nie poznałem nawet jej prawdziwego imienia. Niech to szlag!
Nie mogę mieć do niej pretensji o to, że podała nieprawdziwe imię. Ja też przedstawiłem się jako Carlos, mimo że od trzydziestu lat już nikt tak do mnie nie mówi. 
Dlaczego powiedziałem Carlos? Kręcę głową, nie dowierzając we własną głupotę. Nie nadaję się do tego. Jestem na to za stary. 
W głośnikach słyszę zapowiedź swojego lotu. Zbieram marynarkę, iPada i teczkę z dokumentami, po czym ruszam do wyjścia. W mojej głowie cały czas tkwi obraz Niki. Czy to może być prawda, że ukryła przede mną swoje imię? Jeśli tak, to dlaczego? Nie daje mi to spokoju do tego stopnia, że mylę miejsca w samolocie. Padam na fotel i przymykam powieki. Momentalnie widzę te duże, zielone oczy, pełne i roześmiane usta, długie rzęsy oraz… 
Staje mi? Kurwa! Jakim cudem tak szybko reaguję na obcą kobietę?
Nie obcą. Tylko na nią. Na Niki. 
Poprawiam się na siedzeniu. Staram się skupić. Przez najbliższy tydzień mam do załatwienia ważne sprawy. Nie mogę dać się rozproszyć. Biorę głęboki oddech i otwieram teczkę z papierami. Muszę wszystko przejrzeć jeszcze raz. 

***

Moje starania skupienia się na pracy legły w gruzach. Jak tylko się wznieśliśmy, zacząłem przeglądać w internecie kobiety o imieniu Nika. Dlaczego ona mnie tak intryguje? Po dwóch godzinach sfrustrowany poszukiwaniami stwierdziłem, że żadna nawet nie była do niej podobna. 
Kurwa! Popadam w jakąś obsesję. Rzucam iPada na stolik i potrząsam głową. Samolot właśnie podchodzi do lądowania. Muszę się napić i przestać myśleć o tej kobiecie! Muszę się ogarnąć, żeby nie zawalić rozmów z inwestorami! 
Zaciskam oczy i masuję czoło. Skup się, CJ! – mówię do siebie. Masz tu spędzić tydzień, kurwa! Tydzień! Oddycham głęboko i opieram się o zagłówek. Ciśnienie powoli ze mnie schodzi. Wdech i wydech. Ok. Teraz muszę ogarnąć biznes. To jest moim priorytetem przez najbliższe dni. Może uda mi się domknąć temat szybciej? Zastanawiam się przez moment. Tak, to jest plan. 
Słyszę, jak kapitan dziękuje pasażerom, więc ruszam do wyjścia. Na lotnisku czeka już na mnie samochód z kierowcą. Najpierw jedziemy do hotelu. Muszę wziąć prysznic i się przebrać. Potem mam dwa spotkania. 
Spoglądam na zegarek. Nika już pewnie wylądowała. Skąd ta myśl? Potrząsam lekko głową. Włączam telewizor. Przez chwilę mam wrażenie, że może ją tam ujrzę. Ale to tylko wybujała wyobraźnia. Jakiś koleś opowiada o wahaniach na giełdzie. Jak zawsze. Raz jest wzrost, raz spadek. Nic nowego. 
Przeskakuję po kilku kanałach i się rozbieram. Idę do łazienki i puszczam wodę. Jej chłód działa niczym orzeźwienie, niestety jedynie na moment. Zamykam oczy i znowu ją widzę. Jak się rumieni, gdy wspominam o jej jękach. Te zielone tęczówki, nie tak intensywne jak moje, lecz wyraźnie zielone. Usta pełne i czerwone. Podkreśliła je szminką, ale i bez niej są dobrze obrysowane. A jak się uśmiecha, to całą twarzą. Swoim spojrzeniem wtapia się w głąb człowieka. I ten biust. Ogromny! 
Wstrzymuję oddech. Wiem, że to są jej naturalne piersi. Czuję, jak mi staje. Znowu! Ja pierdolę, kiedy ona zaczęła tak na mnie działać? Nie zauważyłem tego, gdy rozmawialiśmy. Jak mogłem to przegapić? Chociaż pamiętam, jak zrobiło mi się ciasno w spodniach, kiedy zaczęliśmy flirtować. To była tylko chwila, ale wystarczyło, abym był gotowy. Gotowy na nią. Muszę ją odnaleźć. 
Słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości. Wychodzę spod prysznica. Owijam się ręcznikiem i ruszam do salonu po telefon. To Val przysłała dane potrzebne na dzisiejszą rozmowę. Ta dziewczyna jest nieoceniona. Szybko przeglądam główne punkty, które podkreśliła. Znalazła mocne i słabe strony firmy, której ziemię chcę przejąć. Wielu ludzi inwestuje w grunty w Teksasie, wierząc, że jest tam ropa. Czasami trafiają na żyłę złota, a innym razem na tym tracą. Wtedy chcą się jej pozbyć, a ja to wykorzystuję. Ale akurat te kawałki powierzchni, które dzisiaj odkupię, potrzebuję na własny użytek. Są w idealnym miejscu i dokładnie takiej wielkości, jaka mnie interesuje. 
Długo namierzaliśmy właścicieli, więc jeszcze dzisiaj musimy podpisać umowę sprzedaży na moich warunkach i po wyznaczonej przeze mnie kwocie. Gdy ludzie nie wiedzą do samego końca, z kim mają do czynienia, nie podbijają ceny. Ja wiem, ile warta jest ta parcela, a oni chcą się jej po prostu pozbyć. Gdyby jednak wiedzieli, kim jestem, na pewno próbowaliby coś ugrać. A ja nie mam ochoty bawić się w te gierki. Przedstawiam ofertę, kupuję i wychodzę.
Ubieram się w koszulę z długim rękawem. Moje blizny pooparzeniowe wywołują dziwne emocje na twarzach ludzi. Nie wszystkich rzecz jasna. Nika patrzyła… ech… Nika i jej zielone oczy. Zapinam koszulę pod samą szyję. W Nowym Jorku jest wiosna, ale poranki dalej są chłodne. Wciągam jeansy. Chcę sprawiać wrażenie typowego Teksańczyka, chociaż płynie we mnie krew zarówno meksykańska, jak i amerykańska. 
Ruszam do wyjścia. Przed hotelem już czeka na mnie mój kierowca. Tym razem samochód mniej rzuca się w oczy. Jedziemy na przedmieścia, do jednej z zaściankowych knajp. Muszę sprawiać wrażenie średniej klasy inwestora. Facet, który sprzedaje mi ziemię, ma duże problemy z urzędem podatkowym i na gwałt potrzebuje pieniędzy, stąd wiem, że nie będzie się targował. 
Gdy mijamy centrum, od razu wiem, że wkraczamy w biedniejsze dzielnice. Z blizną na twarzy doskonale wtapiam się w otoczenie. Obserwuję zasypane śmieciami ulice. Na każdym rogu grupka nieletnich bacznie przygląda się każdemu samochodowi, a przecież jest dopiero czwarta rano. Czy tutaj nikt nigdy nie śpi? Do mojej głowy wkrada się myśl: ciekawe, skąd pochodzi Nika? Po jej zachowaniu można wywnioskować, że obraca się wśród ludzi wysoko urodzonych, ale ma w sobie też coś naturalnego. Nowobogaccy, jak ich określa Val, nieudolnie naśladują jakieś swoje wyobrażenie bogatych i od razu możesz zauważyć, skąd pochodzą. Nika, nawet jeśli nie pochodzi z majętnego domu, potrafi się łatwo dopasować i dalej jest sobą. 
Kurwa! Skąd ja to niby wiem?! Zaczynam chyba coś sobie tworzyć w tym głupim łbie. Bawię się w idealizowanie kobiety, z którą rozmawiałem raptem dwie godziny? 
Przecieram twarz dłonią. 
– Dojeżdżamy na miejsce – odzywa się kierowca. To jeden z moich ludzi, którzy pracują głównie w terenie poza Teksasem. Gdy parkujemy przed wejściem do knajpy, zaraz wysiadam. Ruszam do wejścia. To jedyny otwarty całą dobę lokal w okolicy. 
Wchodzę do środka, a w moje nozdrza uderza zapach stęchlizny, tytoniu, potu i alkoholu. Zaraz zauważam siedzącego w rogu kolesia. Wiem, że to on. Wierci się na siedzisku i wypala już kolejnego papierosa. W popielniczce leży cała sterta niedopałków. 
– Pan Mills? – pytam. 
Facet lekko kiwa głową, wskazując krzesło naprzeciw. Siadam i unoszę palec do kelnerki, by zamówić piwo. Zauważam, jak Millsowi trzęsą się ręce. Podejrzewam, że jest uzależniony od hery, lecz sprawdziłem i wiem, że ziemia należy do niego. Nie czekają mnie w związku z jej kupnem żadne problemy. Chyba że będzie chciał potem wcisnąć komuś ten sam kawałek gruntu, jednak wtedy czeka go niemiła niespodzianka. 
Kelnerka przynosi piwo i stawia je przede mną. Teraz dostrzega bliznę na moim lewym policzku i widzę, jak na jej twarzy maluje się najpierw strach, a potem obrzydzenie. Nie rusza mnie to. Jestem przyzwyczajony do takich reakcji. Normalnie nie przykładam do tego wagi, ale teraz, kiedy mam przed oczami spojrzenie Niki, szukam dowodów, że jest inna od reszty kobiet, że jest wyjątkowa. 
Moją uwagę przyciąga wchodzący do baru mężczyzna. To mój kierowca, mój człowiek. Wracam spojrzeniem do Millsa.
– Masz dokumenty przy sobie? – pytam. Gość wyjmuje zmięte kartki i mi je podaje. Przeglądam je pobieżnie. Tak naprawdę już wszystko załatwiłem wcześniej. To spotkanie jest tylko formalnością. Wyciągam z kieszeni kod do skrytki na lotnisku. Podaję go Millsowi. Ten dzwoni do kogoś i po chwili rozmowy wyciąga do mnie dłoń. Przyjmuję ją, następnie zabieram papiery i wstaję. Nawet nie wypijam piwa. Rzucam na stół studolarówkę i wychodzę. 
Przy drzwiach dołącza do mnie mój kierowca.
– Teraz na kolejne spotkanie? – pyta, gdy wsiadamy do SUV-a. 
Przytakuję ruchem głowy i rzucam dokumenty na tylne siedzenie, po czym ruszamy. Zerkam na zegarek. Nika jest już pewnie na miejscu. Dokładnie obliczyłem czas, kiedy wylądowała w Houston. Mam znajomości w całym stanie. Jak tylko wrócę, przejrzę każdą kamerę na lotnisku i ją znajdę, a potem… Czuję, jak robi mi się ciasno w kroczu. 
Kurwa! Muszę się uspokoić. Biorę głęboki oddech. Skup się na biznesie, CJ! – upominam się w myślach. Opieram głowę o zagłówek. Nowy Jork o wschodzie słońca tętni życiem równie głośno, jak w ciągu dnia. 
Nim docieramy na następne umówione spotkanie, mam jeszcze czas na wykonanie dwóch połączeń i podjęcie decyzji. Wszyscy wiedzą, że pracuję w takich godzinach. Nikogo nie dziwi telefon o czwartej lub piątej nad ranem. Wtedy najlepiej mi się myśli. 
Moja uwaga ponownie ucieka do Niki. Co zrobię, jak już ją odnajdę? Kurwa! Nie wiem! Wiem za to, że jej pragnę. Chcę ją dotknąć, poczuć, pocałować. Chcę wiedzieć, jak smakują jej usta, jak jęczy, gdy ssę jej piersi, jak się wije, kiedy pieszczę ją językiem. Jak tylko ją odnajdę…
Oddycham głęboko, aby uspokoić galopujące myśli. Parkujemy, a ja już wiem, w jaki sposób będzie wyglądał kolejny tydzień. Zanosi się na upierdliwie nieznośny czas. Mam jedynie nadzieję, że mój kutas to wytrzyma. 
Ja pierdolę! Kiedy mi tak odbiło na punkcie tej kobiety? Śmieję się w duchu. Ona jest tego warta, wiem to. Po prostu to wiem.

0 Komentarze